„Nic co ludzkie nie jest mi obce" - rozmowa z Dominiką Barabas



Rozmawiam z Dominiką Barabas - kompozytorką, aranżerką, autorką tekstów, producentką, multiinstrumentalistką i wokalistką, która końcem 2022 roku wydała swój czwarty studyjny album o zaczepnym tytule "Psia Mać". Cofnijmy się do korzeni, od czego zaczęła się twoja muzyczna podróż?

Mój romans z muzyką rozpoczął się na dobre w wieku 5 lat, kiedy przyjęto mnie do klasy skrzypiec w szkole muzycznej; koszmarnie byłam rozgoryczona – zawsze chciałam grać na fortepianie (śmiech), ale podobno miałam „zbyt dobry słuch” na klawisze…

Dziś cieszę się z tego wyboru, bo umiejętność gry na instrumencie smyczkowym wykształciła dość specyficzne prowadzenie melodii, harmonii w zakresie kompozycji. A w miarę upływu lat na fortepianie i tak nauczyłam się grać (śmiech)

Ten związek z muzyką - niekiedy toksyczny (śmiech) trwa do dziś; setki kompozycji, festiwali, koncertów, nieustanny rozwój w pracy studyjnej. Muszę przyznać, że w pracy "etatowej" wytrzymałam całe... 8 godzin (śmiech). Fabryka sortowania ziarenek - zabawna historia; jak to podsumował mój kolega z ówczesnego bandu, gdy wróciłam na próbę z podkulonym ogonem i łzami w oczach (po jednym dniu!): "Z chłopakami dawaliśmy Ci tydzień."

Jak się zmieniła Dominika Barabas od płyty „Cień” wydanej w 2009 roku?

Dorosła. Dojrzała. Nie jestem już niestety tą chodzącą beztroską, jaką byłam, gdy na korytarzowych festiwalach w najdziwniejszym miejscach polski chór przypadkowych bardów parafrazował teksty piosenek popularnych w piosence literackiej, wyśpiewując na całe gardła: „Pijemy za Barabasa – Barabas pije też!”
Tę przemianę w „dorosłość”, kilka bolesnych lekcji od życia również, chyba dość dobrze obrazuje album „Psia Mać”.

Jaki jest Twój ulubiony numer z płyty „Psia Mać” i dlaczego?

Moim faworytem – i chyba takim ulubionym z całej płyty – jest tu utwór „Mrok”. To taka moja „spowiedź”, ubrana w formę rozrywkowego oratorium (śmiech); nieoczywista forma, co tak po prawdzie nie było moim założeniem. To się ze mnie zwyczajnie wylało, a klimat udzielił się wszystkim muzykom – dobrze pamiętam, że zaśpiewałam ten utwór za jednym podejściem (nie licząc chórków), tak jak np. basista zagrał swoją linię jeden raz, i track już został. Silne emocje, duży ładunek.

Czego nie wiedzą o tobie twoi fani?

Chyba niewiele przestrzeni pozostawiłam im na niewiedzę… (śmiech). Dość dobitnie i bezpardonowo dzielę się swoimi myślami w mediach, nie jestem osobą zamiatającą cokolwiek pod dywan; „nic co ludzkie nie jest mi obce” – jestem więc blisko ludzi, a więc i moich fanów.

Gdybyś musiała zaszufladkować swoją muzykę, do jakiej szuflady byś ją włożyła?

Nie mam pojęcia, całe życie się nad tym zastanawiam (śmiech).

Jaka jest filozofia życiowa Dominiki Barabas?

„Porządek trzyma świat, a ludzi - bat”.

Czy skład, z którym pracowałaś nad płytą to twój dream team?

To fantastyczni muzycy, ale nigdy nie zagraliśmy wspólnego koncertu – jeszcze (smiech). Zaprosiłam do współpracy różnorodnych instrumentalistów, którzy wydawali mi się w pewien sposób „trafieni” w ten materiał; i to nie jest kwestia, czy są gorsi czy lepsi od innych. Każdy z nich ma zwyczajnie swój własny, odrębny styl gry, który mi na tyle odpowiadał, by zaproponować współpracę.

Dotychczas grałam z jednym i tym samym teamem długimi latami; i absolutnie nie uważam tego za błąd, ale współpraca z nowymi muzykami, z innymi twórczymi głowami – to jest dopiero rozwój!

Jak już człowiek sobie powie głośno „Psia mać” robi mu się lepiej?

Jak już sobie NAPRAWDĘ głosno powie – to i owszem… a dla mnie tym „naprawdę” było dopiero wydanie płyty. Taka kropka nad „i”. Tworzenie tworzeniem – a podzielenie się z drugim człowiekiem pewną treścią, to już zupełnie inna sprawa.

Nie obawiasz się, że ktoś zarzuci ci, że sprzedajesz swoją twórczość skandalem?

Obawiam. Ale już tyle nabroiłam, że chyba nic mi w życiu nie zaszkodzi (śmiech). Niech każdy sądzi co chce – ma do tego pełne prawo. Ja żyję, żyję na 120% i tak też postępuję: jak tworzę, to na 120%, jak się raduję – to jak 5-latka, jak kocham to do szaleństwa – i wprost proporcjonalnie do tego, jak się wnerwię, to kamień na kamieniu nie zostaje (śmiech). Całe lata próbowałam to opanować, i chyba niestety muszę ten stan rzeczy zaakceptować. To mi w życiu pomaga i przeszkadza. Taka uroda.

Kiedy wydaje się czwartą płytę, towarzyszą temu nadal żywe emocje?

Nadspodziewanie. Ale już nieco inne, niż przy debiucie. Jest w tym więcej pokory, choć z pewnością nie spokoju. Ten bywa, ale mam wrażenie, tylko pozornie.

Na szczególną uwagę zasługują twoje teksty, bazujące chyba na całym wachlarzu dostępnych emocji. Ta płyta to twoje katharsis?

Obawiam się, że jeszcze nie (śmiech); mam zdecydowanie za dużo myśli i przeżyć jak na jednego człowieka. Na jednym albumie się to wszystko nie zmieści (śmiech).

Czy jest nareszcie inaczej?

Nie, niestety (śmiech). Nadal mam bałagan w głowie, i nadal będę przelewać go na twórczość. Rzeczywistość dotyka mnie bardzo mocno, i ciężko mi sobie z tym zalewem emocji racjonalnie radzić; wtedy piszę. Piszę dużo, niekiedy ostro, nagrywam, śmieję się, krzyczę, płaczę, klnę jak szewc. No i trochę pomaga.
Ale chyba ciężko wyzbyć się wrodzonej wrażliwości… i dobre to, i koszmarne chwilami.

Czym się inspirujesz? 

Fantazją. Wyobraźnią. Życiem. To są rzeczy, które mnie inspirują; sztuką staram się zbytnio „nie sugerować”, bo mózg – nawet podświadomie – zaczyna kalkować pewne rzeczy w sposób niekontrolowany. A ja chciałabym pozostać „czysta”, „nieskażona” naleciałościami, nad którymi nie panuję.

Dzięki za rozmowę!

Kup album "Psia Mać"
Słuchaj "Psia Mać" w serwisach cyfrowych

Dominika Barabas w socialach:

https://www.facebook.com/barabasofficial/
https://www.instagram.com/dominika_barabas/
https://barabas.com.pl/



Opublikowano: 09/01/2023

przez: Grzegorz Adamczewski

Wywiady